100-lecie historycznego modelu od John Deere – prawdziwa rolnicza rewolucja!
- 100 lat temu wyprodukowano pierwszy ciągnik Modelu D, który zrewolucjonizował pracę rolników.
- Była to najdłuższa seria produkcyjna spośród wszystkich ciągników John Deere.
- Dlaczego Model D miał tak wielkie znaczenie na rynku? Skąd się wziął jego fenomen? Ile kosztował w latach 20.?
John Deere rozpoczął przygodę z ofertowaniem i sprzedażą ciągników w 1918 r., gdy doszło do transakcji z Waterloo Gasoline Engine Company, producentem ciągników spalinowych. Przez kilka następnych lat rynek zdecydowanie się zmienił, a popyt na ciągniki rolnicze znacząco wzrósł. Wtedy amerykański producent przemodelował swoje usługi i postawił na stworzenie własnego modelu. Nikt się chyba nie spodziewał, że dojdzie aż do takiej rewolucji.
Model D mówi „Dzień dobry”
W 1923 r. zawieszono produkcję ciągnika Waterloo Boy, a na jego miejsce stworzono ciągnik „D”, który od swojego poprzednika przejął dwucylindrowy silnik oraz dwubiegową skrzynię przekładniową. Reszta maszyny była stworzona od nowa. Tak powstały ciągnik nadał nowe trendy w produkcji.
– Wprowadzony w 1923 r. Model D był jednym z pierwszych ciągników noszących nazwę John Deere. Była to prosta, wszechstronna i niezawodna maszyna, która odegrała kluczową rolę w przejściu firmy John Deere na rynek ciągników. Wyróżnia się również tym, że jest najdłuższą serią produkcyjną spośród wszystkich ciągników John Deere. Ostatni Model D został zbudowany w 1953 r. – mówi Bartosz Białas, Marketing Manager John Deere Polska.
Wielka zmiana
Długoletnia produkcja Modeli D była bardzo istotna dla historii rolnictwa, zbudowała wspaniałą tradycję, a samego producenta wyniosła na jeszcze wyższy poziom renomy. W latach 20. ubiegłego wieku dużym krokiem był moment, kiedy rolnik sprzedawał swoje ulubione konie i decydował się na zakup maszyny. Musiała być ona naprawdę niezawodna i znacząco usprawnić pracę, by rolnicy zdecydowali się na aż taką transformację w swoim gospodarstwie.
Dwucylindrowy ciągnik zastąpił konie oraz muły przy wszelkiego rodzaju pracach z dyszlem. Otworzył możliwości wykorzystania mocy ciągnika przed rolnikami. Prosta, kompaktowa maszyna o dużej mocy otwierała szansę wszystkim.
W połowie lat 20. rolnik mógł kupić Model D za około tysiąc dolarów. John Deere sprawił, że produkcja stała się bardziej opłacalna. Sto lat temu, gdy na farmach o powierzchni od 40 do 80 akrów było dużo orki, młócenia, a także wykonywano zabiegi agrotechniczne wiosną, Model D ogromnie usprawnił pracę w rolnictwie. Była to prawdziwa transformacja produkcyjna. W latach 30. tylko 11% amerykańskich gospodarstw było zelektryfikowanych, więc ciągnika używano nie tylko do prac polowych, ale także jako źródło zasilania innych narzędzi za pomocą pasa transmisyjnego.
Legenda jest wieczna
W pierwszych latach produkcji bardzo mocno skupiono się na rozwiązaniach technicznych – wszystko po to, aby Model D był jak najbardziej efektywny i innowacyjny. W kolejnych latach zaczęto zwracać baczniejszą uwagę na design. Dlatego 15 lat po wprowadzeniu pierwszego Modelu D właściciele John Deere rozpoczęli współpracę z cenionym projektantem przemysłowym Henrym Dreyfussem.
– Jego zadaniem w John Deere było nadanie maszynom nowego stylu, począwszy od usprawniania i zmiany stylizacji ciągników, a skończywszy na projektowaniu zgrabiarki i silników, firmowej papeterii i innych aspektów wizualnych, które miały wpływ na sprzedaż. Model D również przeszedł metamorfozę, stworzono m.in. opływową maskę i błotniki – podkreśla Bartosz Białas.
W reklamach z lat 20. oraz 30. firma John Deere określała ten model „ojcem wszystkich ciągników John Deere”. Miłośnicy tych maszyn do dziś szukają modeli z tamtych lat, chcąc mieć je w posiadaniu. Część z nich jest nadal sprawna i wykorzystywana przy pracy.